Rutyna- największy przeciwnik rozwoju

Witajcie :)
Ostatni mi czasy, zastanawiałam się, co tak na prawdę często ogranicza nas w rozwoju. Nie chodzi tu nawet tylko o duchowość (ale również o nią), ale także o inne aktywności dzięki którym czujemy że się spełniamy. Po wielu refleksjach i problemach jakie napotkałam na mojej drodze, stwierdziłam że dla mnie najgorszym przeciwnikiem z którym codziennie trzeba sobie radzić, jest właśnie rutyna.

Codziennie wychodzimy z domu, idziemy do pracy czy szkoły, spotykamy tych samych ludzi, robimy podobne rzeczy. I z takim przeświadczeniem, mija nam życie z prędkością światła. Mamy dwadzieścia lat, i nagle budzimy się mając ich pięćdziesiąt, obok nas są już wyrośnięte dzieci, które tak jak my popadają w rutynę. I tak kręci się życie, można powiedzieć że rutyna jest tym co je napędza.

Żebyście mnie źle nie zrozumieli, systematyczność jest domeną ludzi spełnionych. Żeby osiągnąć w czymś duży sukces, potrzebujemy do tego dużo energii i właśnie systematycznego, na swój sposób rutynowego działania. Podobnie jest w duchowości, w końcu nie raz wam powtarzałam że systematyczność w medytowaniu jest kluczem do sukcesu. Ale co gdy sama ta systematyczność, zaczyna przejawiać się w stagnacji?

Systematyczność bowiem nie musi być stagnacją. Codzienna medytacja jest czymś tak samo ważnym jak mycie zębów, ale nie powinna być czymś co robimy jedynie z przyzwyczajenia i bez wyraźnego sensu (tak jak często wspomniane mycie zębów). Chodzi bowiem o CELEBRACJE CHWILI, oraz INTUICYJNE ZMIANY. 

Przede wszystkim, wszystko co robimy w życiu, nawet jeśli na pierwszy rzut oka wydaje się to mało ekscytujące (np. poranny prysznic, spacer z psem, zmywanie naczyń) powinno być dla nas czymś na czym skupiamy uwagę, a nie tylko przelatujemy przez te czynności jakby nic dla nas nie znaczyły. Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że żadna chwila w naszym życiu już sie nie powtórzy. Nawet spacer z psem w sobotni poranek, już w kolejną sobotę będzie zupełnie innym doświadczeniem. Ludzie często zapominają że czas nie tylko leci, ale także trwa. A co za tym idzie,powinniśmy każdą chwile w życiu docenić- w końcu w tym momencie istniejemy, a teoretycznie nie musielibyśmy, i w tej chwili życie daje nam pewną sytuacje, która już nigdy się nie powtórzy.

Taką celebracje chwili warto zacząć od małych czynności, takich jak np. zmywanie naczyń i po takim wprowadzeniu rozszerzać ją na inne aspekty naszego życia, tak by trwała w nas jak ten czas który jest tylko i wyłącznie tu i teraz. Jest to więc nic innego jak trening świadomości, który traktujemy jako codzienną medytacje 24h na dobę. Medytacja bowiem jak wspomniałam, nie jest tylko czynnością, jest stanem umysłu, w którym skupiamy się na tu i teraz. A właśnie celebracja chwili jest takim stanem. Dzięki praktyce tego, możecie mieć wrażenie (z resztą bardzo słuszne) że jesteście wieczni, a przemijające życie was nie dotyczy. Już nigdy nie obudzicie się w wieku 50 lat, posiadając już gromadkę wyrośniętych dzieci i duży staż w pracy. Przeszłość i przyszłość nie będzie bowiem wywoływać u was poczucia winy, nie będziecie czuć że coś straciliście a czas biegnie za szybko, gdyż zrozumiecie że z punktu widzenia waszego istnienia to i tak nie ma sensu. Bowiem tak jak wspomniałam, celebracja chwili prowadzi do zrozumienia swojej wieczności.

W moim rozwoju duchowym są dni kiedy mam wrażenie, że dzieje się bardzo wiele, zachodzi wiele pozytywnych zmian, jednak dzieje się to tylko wtedy gdy przykładam się do mojej duchowej praktyki, a więc celebruję chwile i znajduje sens w tym co robię. W utrzymaniu postawy aktywnej, która prowadzi do wielu pozytywnych przemian, pomagają mi intuicyjne zmiany. Gdy już zdobędziecie nieco praktyki w codziennej medytacji, i nieco lepiej zrozumiecie samego siebie, polecam Wam byście także od czasu do czasu nadali swojemu życiu nieco spontaniczności. Nie chodzi mi tu o żadne zachowania ryzykowne, a po prostu wyjście życiu na przeciw. To może się przekładać na wasze życie fizyczne, a mianowicie na przykład natchnie was na pójście do teatru czy zwiedzenia odległych zakamarków waszego miasta, to zamiast odkładać to w czasie jak zwykle (hmmm... no poszłabym tam, ale dziś mi się nie chce, może za tydzień) weźcie się do roboty i spełnijcie swoją chęć! Często bowiem intuicyjnie dostajemy od nas samych natchnienie do działania, z którego jednak nigdy nie skorzystamy. Przypomnijcie sobie ile razy naszła was chęć na zrobienie czegoś, ale ponieważ nie należało to do waszego ściśle zaplanowanego harmonogramu, nigdy tego nie zrobiliście? Miara doświadczeń jakie mogliście wtedy stracić ,jest ogromna. Zawsze są to bowiem nowe bodźce dla naszej duszy, które z resztą możemy wykorzystać jako naukę uwagi na tu i teraz w innych warunkach, niż te dobrze nam znane. Spacer po starówce czy parku, na który nigdy nie macie czasu, może okazać się bowiem idealnym pomysłem na ćwiczenie swojej świadomości. Nawet wyjście do teatru i kina może być dobrą siłownią dla naszego umysłu, który będzie musiał utrzymać świadomość na tu i teraz w środowisku pełnym różnych bodźców. 

Mimo że często powtarzałam Wam, by medytować systematycznie i traktować to jak prysznic dla duszy, nie chodziło mi nigdy o to byście traktowali to jako smutną powinność. A wielu osobom tak właśnie jawi się praktyka medytacyjna. Wynika to pewnie z braku właśnie tej intuicyjnej spontaniczności. Gdy medytacja codziennie jest taka sama, trwa tyle samo, jest w tym samym miejscu i tymi samymi metodami, to możemy mieć wrażenie że od wielu dni nic przydatnego nam nie daje, a my ją powtarzamy bo mamy nadzieje na jakieś nagłe spektakularne efekty. Uwaga uwaga, podpowiedź- z takim nastawieniem, one najpewniej zbyt prędko nam się nie ukażą. Dużo zależy bowiem od tego czy celebrujemy tą chwilę, i pozwalamy sobie na intuicyjne zmiany. Jeżeli podchodzimy do medytacji uśmiechnięci, podekscytowani i pełni werwy oraz pomysłów, to na pewno będzie ona bardzo satysfakcjonująca. Zapytajmy się więc- skąd wziąć te pomysły i energie do działania?? Najlepsze pomysły wychodzą prosto od nas! To my bowiem najlepiej wiemy, co jest dla nas najlepsze. Oczywiście w ramach inspiracji niedługo na moim blogu pojawią się liczne ciekawe metody medytacji, ale będą one tylko inspiracją. Wy moi drodzy, musicie przede wszystkim słuchać siebie. Jeżeli macie ochotę pomedytować nad pewną sprawą, to zróbcie to! Jeżeli macie dość obserwacji oddechu, poobserwujcie swoje ciało, lub skupcie się na jakieś wizualizacji, która da wam kopa do działania. Osobiście bardzo polecam praktykę, która polega na wyobrażeniu sobie że powietrze które wdychamy to oczyszczające światło, które nas rozwija, oczyszcza, daje energie. Dobrym też sposobem jest wizualizacja energii prowadzącej z kosmosu lub ziemi, która nas usprawnia i daje dużo miłości. Ciekawym też może być skupienie się na swoim sercu, lub innych czakrach. Może się nagle okazać, że je czujemy. Możemy też postarać się wyczuć energię, która brzęczy w nas i jest niczym innym jak naszą wiecznością.

Medytacja jest taką praktyką, która nie ma ograniczeń. Możecie zrobić wszystko, co uważacie że wam pomoże. Jest wiele osób którzy lubią wizualizować że np. znajdują się w miejscu które ich relaksuje. To na pewno bardzo wartościowe doświadczenie, choć moim zdaniem warto by było tam dodać element który wpłynie na naszą istotę, a nie tylko ją uspokoi (np. wizualizacje o których wspomniałam przedtem). Tak czy inaczej, ogranicza Was tylko własna wyobraźnia. Pamiętajcie oczywiście, że medytacja to nie tylko wizualizacje, nie chodzi bowiem o to by się rozmarzyć. Ale na pewno możecie w ten sposób upiększać wasze skupianie się na tu i teraz, i w zależności od nastroju stosować mniej lub więcej wizualizacji. Ogólnie te praktyki o których wspomniałam, są bardzo wartościowe i potrafią bardzo wiele dobrych zmian wprowadzić do naszego życia. Jeżeli odpowiednio mocno wczujecie się w wizualizacje, możecie doznać bardzo ciekawych i satysfakcjonujących odczuć- np. uczucie wszechogarniającej miłości ,jedności, szczęścia, mądrości. To tylko przekonuje nas o tym, że każdy z nas jest częścią Boga, która może na prawdę wiele. A takie odczucia mogą bardzo pozytywnie wpłynąć na waszą duchowość.

Także tak jak wspomniałam, nie ograniczajcie się! Medytacja to celebracja chwili, ale jeśli nie chcecie by składała się ona w 100% jedynie z koncentracji na oddechu, to możecie dodać do niej elementy o których wspomniałam. Jeżeli zdrowo to wyważycie, to efekty medytacji będą większe niż się spodziewacie ;)
routine by lorendiva
Routine by lorendiva in deviantart.com
POLECANE:
Gdzie jest Bóg? [TUTAJ]

Komentarze

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Idąc za słownikiem języka polskiego:

    rutyna
    1. «biegłość w czymś nabyta przez długą praktykę»
    2. «postępowanie lub wykonywanie jakichś czynności według utartych schematów»

    Myślę, że znaczenie rutyny, zależy od kontekstu w jakim użyjemy tego terminu. Jeśli robimy coś bezmyślnie, bez celu i to wejdzie w naszą rutynę to będzie to po prostu bezproduktywny czas. Mam jednak wrażenie, że Tobie nie chodzi tyle o rutynę co pewne uczucia, które wiążą się z nudą i rozproszeniem uwagi. Gdy robimy coś według znanych prostych schematów i przy tym się nie angażujemy. Dla Ciebie receptą jest zmiana podejścia na takie, które "celebruje chwile".

    Znów według słownika:

    celebracja
    1. «wykonywanie czegoś w sposób uroczysty, ze szczególną powagą»
    2. «zachowanie nacechowane teatralnością i przesadną powagą»

    Ja sobie przeorientowuje myślenie, może nie tyle na celebrację, bo wystarcza mi bycie mindful, raczej sobie myślę za co jestem wdzięczny. Nie mam psa (choć chciałbym :P ), lecz kiedy miałem to spacery sprawiały mi dużą przyjemność. Myślę, że w d... głowach się ludziom teraz po przewracało i stracili umiejętność cieszenia się prostymi rzeczami.

    Z drugiej jednak strony najpierw jednak trzeba się nauczyć, lub może pozwolić sobie by się zatrzymać. Nie gonić za stymulacją, za nowością, za niezwykłością. Jeśli się zatrzymamy i pozwolimy być sobie z początku bez ekscytowania się (bez mentalnego onanizmu), to rzeczywistość siłą tej pustki sama nas "wciągnie" w tą "celebracje", nie trzeba się nakręcać i przekonywać się do szczęśliwości i niezwykłości chwili. Bo przy zatrzymaniu się i odpowiedniej uwadze dostrzeżemy, że każda chwila jest niepowtarzalna.

    Przypomniał mi się tekst, który kiedyś napisałem zacytuje go:
    "Pierwszą rzeczą jest uwolnienie się od utożsamienia się z wgranymi nam myślami, które są wewnętrznym przyswojeniem zewnętrznych konwenansów np. że musisz mieć dom, samochód, żonę, drzewo inaczej nie jesteś wartościowym człowiekiem. Te rzeczy MOŻESZ mieć, MOŻESZ się nimi cieszyć, ale nie mają nic wspólnego z Twoją radością, która się utrzymuje dłużej niż przez chwilę. Aby dokonać zmiany na tym polu trzeba nauczyć się nie lgnąć do myśli krążących w naszych głową, zdać sobie sprawę, że jesteśmy czymś więcej, albo czymś mniej (wektor jest w zasadzie bez znaczenia i jest zależny od przekonań, słowa nie oddają wewnętrznego poczucia wolności, które teraz próbuje omówić). Praca polega na umiejętności obserwacji ich, nieustającej, nieosądzającej, nie lgnącej. Sam akt obserwacji pozbawiony impulsywności sprawia, że w naszej głowie pojawia się większa przestrzeń. Jak ćwiczyć taką obserwacje jest opisane w wielu poradnikach, ja się tu nie będę na tym skupiać, nie trzeba tylko tego komplikować i uwznioślać. Jest to proste, każdy to może robić. Efekty pochodzą z konsekwencji. Ta umiejętność jest również ważna, gdy chcemy osiągnąć pełnie niezależności, ale o tym może kiedy indziej.

    Druga rzecz jest właściwie związana z tą pierwszą. W “cywilizowanym świecie” zapomnieliśmy się cieszyć samym życiem, prostą przyjemnością bycia. Radość życia jest nic nie kosztującym luksusem, od którego teraz wiele osób jest odciętych. Uświadom sobie, że żyjesz, kontempluj to, smakuj, raduj się tym. Każdym oddechem odczuciem, czystym niebem. Nie goni Cię żaden drapieżnik, masz co jeść, żyjesz tak jak chcesz. Enjoy it!"

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty